niedziela, 11 marca 2012

A few questions to... :)

Dzisiaj wywiad z filmoznawcą, Panią mgr Małgorzatą Stasiak :)

Na co dzień pasjonatką kina i wykładowcą na Uniwersytecie Opolskim.


1. Cofając się do naszych wspólnych zajęć przypomina mi się Pani wielkie zamiłowanie do świata filmu. Kiedy u Pani zrodziła się taka pasja?


Za moje zainteresowanie kinem w dużej mierze odpowiedzialna jest moja starsza siostra, która zawsze miała świetny gust filmowy. 
W tajemnicy przed rodzicami oglądałyśmy filmy Hitchcocka czy Lyncha, na które byłyśmy zdecydowanie za młode. Jako 10-latka jak zahipnotyzowana patrzyłam na zbliżenia umazanej szminką twarzy matki-wariatki w „Dzikości serca” Lyncha. 
Później z koleżanką co tydzień chodziłyśmy do nieistniejącego już kina Kraków. „Titanica” widziałyśmy jakieś 10 razy. I od kolekcjonowania wycinków o Leonardo DiCaprio zaczęło się zbieranie prawdziwej wiedzy filmowej, szukanie klasyków. Kiedy studiowałam politologię, wciąż myślałam o filmoznawstwie. 
Dr Kamil Minkner dodał mi odwagi i  postanowiłam zdawać na wymarzony kierunek.


2. Na moim blogu piszę na temat nowości i premier w opolskim kinie Helios, lubi Pani to miejsce? Zdarza się Pani obejrzeć w Heliosie jakiś film?


Tak, oczywiście, oglądam filmy w Heliosie, głównie wtedy kiedy może zaoferować interesujące tytuły. Ostatnio widziałam tam „W ciemności” Agnieszki Holland. Bardzo lubię Klub Konesera. Sentymentalnie jestem jednak związana z kinem Studio. Na początku studiów byłam tam wolontariuszką. To ważne, że dzięki Studiu opolanie mogą obejrzeć ambitne, ciekawe filmy.

www.tvmaniak.pl

3. Kto jest Pani najlepszym aktorem filmowym i dlaczego? Ma Pani swój autorytet?

Najważniejszy pozostaje dla mnie Marlon Brando – wiele jego kreacji to aktorskie majstersztyki. Aktor o aparycji amanta grał mężczyzn rozbitych, połamanych przez życie, ale i władczych, wyrachowanych. Ojciec chrzestny już zawsze będzie miał jego twarz. Ze współczesnych aktorów imponuje mi Edward Norton, który w swoich rolach łączy intelekt i jakąś niezidentyfikowaną siłę. 



4. Wspominając o osobowości nawiążę również do tytułu. Który
 z dotychczas widzianych przez Panią filmów przypadł Pani najbardziej do gustu?

Zawsze będę pamiętać film, który pokazał mi moc kina: „Zawrót głowy” Hitchcocka. Operowanie czystym obrazem Hitchcock doprowadził w nim do mistrzostwa. Z nowszych dzieł - „Spragnieni miłości” Wong Kar-Waia. Jego wysmakowanie plastyczne, świeżość, subtelność to cechy, które zawsze wzbudzają we mnie ogromny podziw dla możliwości ekspresyjnych kina.


imking.com

5. Gdyby miała Pani wybrać: zapierający dech w piersi horror czy wielka miłość i happy end w komedii romantycznej?


Horror, ale właśnie w stylu Hitchcocka. Wierzę tylko dreszczowcom, które budują strach w subtelny, ale intensywny sposób. Komedie romantyczne postrzegam głównie w kategoriach fałszywego optymizmu – relacje między dwojgiem ludzi są zdecydowanie bardziej skomplikowane niż to, co chcą nam pokazać twórcy tego typu taśmowych produkcji gatunkowych. Choć takimi klasykami jak „Bezsenność w Seatlle” czy „Kiedy Harry poznał Sally” nigdy nie pogardzę.


6. Na zakończenie nawiążę do tegorocznej Gali Oscarowej. Czy ma Pani jakieś drobne sugestie z nią związane? Może któryś z werdyktów jakoś szczególnie Panią zaskoczył?

Od jakiegoś czasu oscarowe werdykty w ogóle mnie nie zaskakują. W tym roku można było zauważyć tendencję nominowania i nagradzania dzieł, które powracają do źródeł kina.
Na estetyce i narracji rodem z okresu niemego opiera się „Artysta”, a Scorsese w filmie „Hugo” nawiązuje do pierwszych kinowych eksperymentów. Zdziwiła mnie jedynie nagroda dla Woody'ego Allena za scenariusz „O północy w Paryżu”. Allen w przeszłości napisał wiele zabawniejszych, bardziej niebanalnych historii. Akademia ma jednak tendencję do nagradzania nie za konkretne dzieło, a za ogół kariery. Postępują zgodnie z logiką: „Skoro mu jeszcze nie daliśmy, a zasłużył, to dajmy mu teraz”. Podobnie było z „Infiltracją” Scorsese. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz